piątek, 18 października 2024

Przemijanie

Betonowy Robotnik
 
Wszystko ma swój czas
i każda sprawa pod niebem ma swoją porę.
(Księga Kaznodziei Salomona 3,1)

Słowa Salomona wpisują się w moją fotorelację. Pasują  do miejsca, które prezentuję. Mowa o Wiśle Głebcach i Dziecięcym Sanatorium Rehabilitacyjnym, bo taką nazwę w latach 70. XX w. prezentowany na zdjęciach obiekt posiadał. Pięć lat codziennego przebywania w tych murach minęło szybko, podobnie zresztą jak 50 lat życia ludzkiego. Drzewa są wyższe, puste przestrzenie zarosły krzakami, wydeptane niegdyś ścieżki porosły trawą i mchem. Budynek tętniący kiedyś życiem stoi opuszczony, a właściwie już nie stoi, zostały zburzone wszystkie, te małe, gospodarcze i ten okazały. Wszystkie zniknęły z powierzchni ziemi, a przecież nie przetrwały nawet stu lat.
Ilekroć jechaliśmy na Kubalonkę, tylekroć wypatrywałam pomiędzy drzewami znajomego mi obrazu. Z czasem ten budynek stawał się coraz mniej widoczny. Dziś próżno byłoby go szukać. Na placu stoi koparka, widoczne gruzowisko i... niezniszczony socjalistyczny pomnik, symbol minionego czasu wskazują na to, że coś tutaj niegdyś się działo. 

Pomnik to po prostu betonowy robotnik z dwójką dzieci, Są oni niemymi świadkami  wątpliwej prosperity komunistycznego państwa. To oni przez pięć lat witali mnie prawie codziennie.
W Internecie można znaleźć filmik i liczne zdjęcia. Ja zamieszczam swoje, są  wspomnieniem, zamykają pewien życiowy rozdział.
Odwiedziłam to miejsce w roku 2016 i 2017. Pierwsze cztery zdjęcia pochodzą z tego okresu.  Budynek jeszcze stał, niszczał coraz bardziej, część szyb była rozbita, przez jedno z niezabezpieczonych okiem można było wejść jeszcze do środka, by pożegnać te mury na zawsze...


Po raz kolejny zatrzymaliśmy się w tym miejscu w 2020 roku. Oczom naszym ukazało się wielkie rumowisko. Co ciekawe, robotnik z dziećmi dalej stał..., a właściwie wychodził z zielonego gąszczu i swoimi betonowymi oczami spoglądał na otaczający go świat... i dobrze, że posiada betonowy mózg, bo nie musi myśleć.


Jest teraz 2024 rok, październik, piękna słoneczna, ciepła jesień. Znów pojawiłam się w tym miejscu, trochę z sentymentu, trochę by powspominać, a szczególnie, by odwiedzić mojego Betonowego  Robotnika i zapytać go jak mu się powodzi... Przywitała mnie jego spokojna twarz z lekkim uśmiechem. Szelest liści jakby szeptał: - Znowu tu jesteś, on stoi i zdaje się, że przezimuje! Odpowiedziałam: - Życzę mu tego! Zobaczycie, przyjdę tu znów! Spłoszone ptaki odleciały, a ja lekko dotknęłam mojego Betonowego Robotnika na pożegnanie, spojrzałam jeszcze na uporządkowane już miejsce po moim Sanatorium... i odeszłam.











 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz