Wiemy, kim była cicha i bogobojna niewiasta z rodu Dawidowego, obdarzona łaską od Boga. Nie ma śladu w Ewangeliach o tym, że pokorna służebnica Pańska, Maria, pragnęła czci i chwały dla siebie, jako marki Chrystusa, że stanęła równorzędnie obok swego Syna, powołując się na swoje prawo matczyne. Przeciwnie: wszystko, co nam mówią Ewangelie o Marii świadczy o bolesnym zawodzie, jakiego doznała ona w swoich oczekiwaniach na wypełnienie się obietnic Bożych. Podobnie, jak wielu w Izraelu, Maria spodziewała się, ze zwiastowany przez anioła Syn jej zasiądzie na stolicy Dawidowej, jako król chwały. Ale nic, zgoła nic w działalności Syna nie zapowiedziało ziszczenia się Marzen matki. Już w świątyni jerozolimskiej słyszy Maria z ust swego dwunastoletniego Syna niezrozumiałe dla niej słowa o innym domu ojcowskim, z którym łączą Go ściślejsze więzy aniżeli z domem rodzicielskim. Syn uniezależnia się od matki i oddaje się pod wyższe kierownictwo.
„Strażnica Ewangeliczna” 1950, nr 24, s.
6
Wpływ jaki wywiera obchód
święta rodzinnego na życie chrześcijanina, zależy od tego, czy zaprosiliśmy na
naszą uroczystość także Jezusa. (...) Każde święto rodzinne zbliży nas do
Jezusa, jako źródła czystej, świętej radości i coraz ściślej z Nim zespoli,
jeżeli serdecznie prosić będziemy: „Przyjdź, Panie Jezu, bądź na Gościem,
stałym i codziennym Gościem i Przyjacielem naszym. Raduj nas swoją obecnością
nie tylko w chwilach opromienionych szczególną łaską Twoją, ale i wśród trudu i
znoju życia codziennego. Wspieraj i wzmacniaj nas swoją cudowną mocą, gdy czujemy
własną niemoc i niezaradność w codziennym wypełnianiu powinności swoich. Witaj i pozdrawiaj nas w zaraniu każdego
nowego dnia, byśmy uwierzyli, że bez Ciebie nic uczynić nie możemy Przebaczaj i
pojednaj nas z Bogiem u schyłku każdego dnia, abyśmy zawsze gotowi byli stanąć
przed obliczem Twym świętym i zdać rachunek z całego życia.
„Strażnica Ewangeliczna” 1949, nr 5, s.
2
Mianem roku kościelnego
określamy ów szereg niedziel i świąt, które regularnie następują po sobie
według ustalonego porządku i towarzyszą nam poprzez cały rok w życiu
kościelnym. Nie jest to tylko inna rachuba czasu, odmienna od zwykłej,
kalendarzowej rachuby. Rok kościelny to z dawna ustanowiony przez Kościół
błogosławiony porządek, który rok w rok na nowo otwiera przed nami „szerokość i
głębokość” biblijnego zwiastowania. Kościół rokrocznie odbywa pielgrzymkę po
ziemi świętej Boskiego Objawienia. Rok kościelny to jakby rytm życia religijnego,
którym poruszamy się poprzez zmienne koleje dziejów i naszego osobistego losu.
Ponad pytaniami i problemami przemijającego czasu świeci nieprzemijająca
wieczna Boska Prawda, którą co rok8u na nowo słyszymy i coraz lepiej poznajemy.
Ponad czynami ludzkimi, dobrymi i złymi, które wypełniają roczniki dziejów, Bóg
nam obwieszcza swoje wielki czyny, przez które temu światu daruje zbawienie.
„Strażnica Ewangeliczna” 1955, nr 1, s.
8
Istotą żywej wiary jest
zawsze osobisty stosunek człowieka do Boga. Wierzę w Boga – to nie znaczy
tylko: jestem przeświadczony, że Bóg jest. (…) Wiara – mówiąc językiem chrześcijańskim
– nie jest naszym dziełem, lecz darem łaski Bożej. Niezależnie od tego, czy
przeżycia wiary doznajemy nagle i niespodziewanie, w chwili przełomowej naszego
życia, czy też życie religijne budzi i rozwija się w nas powoli, stopniowo,
poczynając od najmłodszych lat życia w środowisku wierzącym – zawsze dzieje się
to za pośrednictwem Jezusa Chrystusa, najwyższego objawienia Boga jako Ojca
miłości.
„Strażnica Ewangeliczna” 1957, nr 23, s.
361
Szczytem wiary chrześcijańskiej
jest wiara w zmartwychwstanie i życie wieczne. Podstawą tej wiary, całkowicie
sprzecznej z naszym rozumem i doświadczeniem, jest zmartwychwstanie Jezusa.
Dopiero w tej wierze znajdujemy odpowiedź i rozwiązanie, dręczącej nas zagadki,
czy grób jest kresem ostatecznym życia i czy z chwilą śmierci człowiek znika
bezpowrotnie. Dopiero ta wiara nadaje głęboki sens i ukazuje cel naszego
bytowania i naszej pracy na ziemi. Sens i cel ten określił Jezus słowami:
„Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego” (Mt 6,33)
„Strażnica
Ewangeliczna” 1957, nr 23, s. 361
Opatrzność zespoliła tych
dwóch wielkich mężów [Lutra i Melanchtona], którzy w swych dyspozycjach i
usposobieniach duchowych byli bardzo różni, a jednak zmierzali do jednego
wspólnego celu. Luter wciągnął Melanchtona do pracy reformatorskiej; bez niego
Melanchton zostałby drugim Erazmem. Luter to tytan wiary, to predestynowany
przez Boga niestrudzony bojownik o prawdę Ewangelii. Melanchton to gruntownie i
wszechstronnie wykształcony, głęboko i jasno myślący, przezorny i umiarkowany
nauczyciel Słowa Bożego; zarazem szermierz pokoju i budowniczy pomostów w duchu
miłości Chrystusowej dla godzenia przeciwników.
„Strażnica Ewangeliczna” 1960, nr 8, s. 116
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz