wtorek, 4 kwietnia 2023

Myśl teologiczna ks. Karola B. Kubisza

KRZYŻ pisany przez duże litery – jest świętą koniecznością w życiu zarówno Jezusa, jak i każdego chrześcijanina, który zdecydowanie wstępuje w ślady Mistrza.

„Strażnica Ewangeliczna” 1959, nr 4, s. 49

Na wysokim wzgórzu, na krańcach Grazu, stolicy Styrii, dominuje  okazały kościół i klasztor, licznie odwiedzany przez pielgrzymów. Wiodą doń szerokie wygodne schody z tarasami, na których umieszczono ławki, by można odpocząć i podziwiać niezwykłą panoramę miasta, kryjącego się za licznymi lesistymi pagórkami. Z kościelnego wzgórza roztacza się równie uroczy widok na rozrzucone w bogatej zieleni falistego Tereniu wioski i osiedla. U pierwszego stopnia schodów wita przechodnia krzyż z daszkiem, osłaniającym figurę Zbawiciela, podobny do tego, jaki wznosi się nad mogiłą Matki Ewy w Miechowicach. Szczególną jednak uwagę zwraca wierszowany napis u stóp Ukrzyżowanego:

Wzwyż oczy, ręce na serce,
Dla ciebiem cierpiał ból śmierci,
Tobie oddałem życie Me,
Schyl więc głowę i pozdrów Mię:
Pochwalon bądź Jezu Chryste!

W zadumie wstępowałem na schody. Jakże niezwykle aktualna jest ta wzruszająca prośba Pana Jezusa, wyrażona przez nieznanego, szczerze wierzącego autora powyższego napisu.

„Strażnica Ewangeliczna” 1960, nr 6, s. 81

Czcimy Go [Jezusa] jako historyczne ucieleśnienie Boga w tym świecie, jako najwspanialszą postać dziejową, bohatera największego wszystkich czasów, lwa z pokolenia Judy, który dokonał zbawienia rodu ludzkiego.  Spoglądamy ustawicznie w przeszłość. Tymczasem najważniejsza dla każdego wierzącego jest teraźniejszość. Chodzi o spotkanie z żywym Chrystusem, o nawiązanie z NIM ścisłego, osobistego kontaktu. On zbawił całą ludzkość, ale nie może zbawić ciebie, chrześcijaninie,  jeśli z całego serca nie uwierzysz, że to, co uczynił dla całej ludzkości, odnosi się w szczególności do każdego poszczególnego człowieka, odnosi się do ciebie.

„Strażnica Ewangeliczna” 1960, nr 6, s. 82

Służba Jego [Jezusa] wierna najdoskonalszy wyraz znalazła w krzyżu, na który jako najsilniejszy mocarz zaniósł straszliwy ciężar ludzkich win. Tam w okrutnych mękach służył niezmordowanie własnym prześladowcom, wołając do Ojca o zmiłowanie dla nich. Skruszonemu zbójcy otwarł bramy raju, marce zapewnił najlepszą opiekę, umiłowanemu uczniowi wyznaczył najbliższy konkretny cel służby. Dopiero, gdy okazał  wszystkim swą królewską wspaniałomyślność i do najdrobniejszych szczegółów spełnił swą zbawczą  służbę,  przez śmierć ofiarną złożył okup za wielu. To znaczy za tych, którzy całym sercem i duszą przyjmą GO, jako swego Zbawiciela, Pana i Króla.  To sobie musimy wszyscy dobrze zapamiętać, że do źródła zbawienia jakie wytrysnęło na Golgocie dla całej ludzkości, każdy z nas musi przyjść osobiście.

„Strażnica Ewangeliczna” 1960, nr 6, s. 83

Jeszcze nic na świecie niemiało tak zażartych, tak potężnych nieprzyjaciół, jak Biblia. W różnych wiekach, coraz to nowi powstawali nieprzyjaciele Biblii i coraz to nowymi sposobami przeciwko niej walczyli. I również nic na świecie niemiało jeszcze takich jak Biblia przyjaciół, którzy oddali życie, żonę, dzieci, cześć, majętności, ojczyznę i spokój, jak to czyniły dla niej niezliczone rzesze w najrozmaitszych krajach.

Biblia jest największym męczennikiem, jakiego kiedykolwiek świat ten gościł. Biblia przecierpiała i przetrwała najniebezpieczniejszych nieprzyjaciół takich, jak ogień, klątwa, krytyka uczonych i potępienie ich, obojętność i niedbalstwo duchowe jej wyznawców, własnych jej dzieci. To, co świat ma najlepszego, zawdzięcza Słowu Bożego, które jest duchem i żywotem.

„Strażnica Ewangeliczna” 1959, nr 10, s. 153

Mocna ręka Boża prowadzi nas wśród wszystkich mroków, burz i niebezpieczeństw. Ona nas wychowuje w twardej szkole życia, gdy jesteśmy zbyt pewni siebie i nie doceniamy należycie przeciwności, jakie mamy do pokonania, trudności, jakie musimy przezwyciężyć, lub kiedy, jak synowie czy córki marnotrawne, lekkomyślnie traktujemy życie, marnując Boże dary, własne siły i zdolności. Ta twarda ręka przyciska nas do ziemi, gdy jesteśmy dumni i zarozumiali, smaga nas, gdy nieposłuszeństwo, upór i własna, rzekomo lepsza wiedza buntują nas przeciw Ojcu Niebieskiemu.

„Strażnica Ewangeliczna” 1959, nr 12, s. 185

Nabożeństwo ewangelickie jest święceniem obecności Bożej w Słowie i Sakramencie. Zatem samo w sobie jest cudem, bo niebo z  ziemią wiąże, Boga z ludźmi jednoczy. Tylko, że z tym cudem już tak się zżyliśmy, że wydaje nam się czymś  zupełnie naturalnym i normalnym.

„Strażnica Ewangeliczna” 1956, nr 18, s. 262

Choćbyśmy posiadali notarialnie uwierzytelniony, urzędowy dokument, stwierdzający fakt Zmartwychwstania Jezusa, nie przekonałby zaślepionych. Nie martwmy się więc, że nie posiadamy takiego dokumentu, wystawionego przez władze rzymskie i żydowski. Mamy coś znacznie doskonalszego i wiarygodniejszego: świadectwo proroków i apostołów, uwierzytelnione przez samego Boga. Trzeba tylko wsłuchać się w głos Zmartwychwstałego, pełen zrozumienia i współczucia dla naszych ludzkich słabości, jednocześnie karcący nasze lenistwo i gnuśność duchową. Powiedzmy z pokorą: „Mów, Panie, sługa Twój słucha!”

„Strażnica Ewangeliczna” 1957, nr 8, s. 115

Istotę ludzką można by przyrównać do orzecha. Skorupa, czyli ciało, rozbite przez śmierć, w grobie zwolna zespala się z ziemią, z której powstało. Jądro, czyli duch w delikatnej powłoce duszy idzie w zaświaty. Wierzący do nieba, w którym są pewne strefy, coraz wyższe, wspanialsze krainy (2 Kor, 12,2). Miejsce zbawionych nazywa Pan Jezus „łonem Abrahamowym” (Łk 16,22-23). Stan duszy po śmierci ciała jest stanem pełnej świadomości, co wyraźnie stwierdza podobieństwo o bogaczu i Łazarzu. (...)

Ziemskie nasze życie jest niejako szkołą podstawową, życie po śmierci uniwersytetem. (...) Należy jednak pamiętać, że życie doczesne decyduje o naszej wiecznej przyszłości i odsuwanie nawrócenia na moment śmierci grozi utratą zbawienia.

„Strażnica Ewangeliczna” 1951, nr 18, s. 4

Trudności na jakie natrafiają ludzie wszystkich czasów, gdy spotykają się z Jezusem Chrystusem, mają przyczynę w tym, że potykają się i przewracają o kamień, odwalony od grobu  w ogrodzie Józefa z Arymatei.

„Strażnica Ewangeliczna” 1951, nr 6, s. 2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz